Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 183.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Musiał się wyprowadzić. Teraz żyje tylko nadzieją odzyskania utraconych skarbów.
W kilka dni potem przyszedł jakgdyby zmieszany i oznajmił, że ma do nas wielką prośbę. Wie, u którego tandeciarza znajduje się jego stolik i wazonik, zebrał pieniądze i chce je odkupić. Ale handlarz już poznał, jak wiele mu na tem zależy, i ogromnie podnosi cenę. Obmyślił więc taki sposób: Peggotty pójdzie za nim i zobaczy, jak będzie się targował, przypatrzy się obu przedmiotom, a potem przyjdzie sama i kupi je niby dla siebie napewno o wiele taniej.
Peggotty się zgodziła i podstęp się udał. Traddles był tak wzruszony, że prawie nie mógł mówić. Ściskał nas za ręce w milczeniu, potem owinął wazonik serwetą i jak świętość odniósł do swego mieszkania.
Musiał odczuwać szczęście obecności tych drogich dla niego przedmiotów, bo się nie pokazywał przez kilka wieczorów.
Niekiedy wychodziliśmy z Peggotty na spacer. Chciałem pokazać jej Londyn i jego ciekawe pamiątki, ale prędko zauważyłem, że choć je podziwiała, może dlatego, żeby mi zrobić przyjemność, wolała swoją kuchnię, gospodarstwo, szycie i rozmowę o przeszłości, o Dorze.
W niedzielę najczęściej jeździłem do Dory. Pan Spenlow mię zapraszał, był gościnny, uprzejmy, rad widocznie, że z Dorą wesoło nam i dobrze. Czyż mógłby się nie domyślać, co to znaczy? Nie troszczyliśmy się o to zupełnie.
Rozmarzony, szczęśliwy, wracam pewnego wieczora, wbiegam na schody, aby podzielić z Peggotty najważniejsze wrażenia, zdziwiony słyszę głosy z mojego mieszkania, otwieram drzwi i widzę kufry, paki i pudełka, na jednym z nich miss Trotwood, sztywna i poważna, pan Dick zaięty ogromnym latawcem i Peggotty przyrządza herbatę.
— Babcia! — zawołałem. — Droga, kochana babuńcia!
Przypadłem do niej, potrącając klatkę z ptakami, która