Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezsilność, ból krzyża, a przedewszystkiem wstyd, wstyd słów i czynów, których nie pamiętałem już dokładnie, a jednakże popełniłem, popełniłem...
Ania! Skąd się tu wzięła? Gdzie jej szukać? Co o mnie myśli? Czy zechce mówić ze mną? Jak mogłem, ach, jak mogłem!...
Pani Crupp sumiennie złożyła w spiżarni resztki wczorajszej uczty: parę kawałków sera i bułeczkę chleba. Zato rachunek stłuczonych talerzy przedstawiał się poważnie.
Cóż znaczą jednak stłuczone talerze i wszystkie wydatki obok uczucia wstydu i upokorzenia, przed któremi nie znajdowałem ucieczki.
— O, czemuż cię to niema, babko moja! — szeptałem, połykając łzy gorące. — Jakąż ulgą byłoby wypłakać się na twojej piersi!
Tak upłynął ten dzień nieznośny, byłem chory i bardzo nieszczęśliwy; położyłem się wcześnie, nie jedząc obiadu, gdyż głowa mię bolała, miałem dreszcze i trochę gorączki.
Następnego dnia jednak czułem się cokolwiek lepiej. Nie mogłem iść na wykłady, lecz postanowiłem przejść się, odetchnąć świeżem i czystem powietrzem. Już wychodziłem, kiedy wszedł posłaniec z listem. List od Ani.
Pisała, że jest w Londynie, czeka na ojca, mieszka u znajomych i zapytuje, czy chcę ją odwiedzić.
Nie wiem, co sobie pomyślał posłaniec, czekając na odpowiedź, może wątpił, czy umiem pisać. Podarłem z dziesięć listów, zanim się zdobyłem na proste słowo: dziękuję, i oznaczenie godziny, o której przyjdę.
Przyjęła mię, jak zawsze dobra i spokojna, nie wspominając o tem, co widziała onegdaj. Lecz to właśnie upokarzało mię najbardziej. Rozpłakałem się i mam przekonanie, że to było najlepsze, co uczynić mogłem.
Położyła mi na ręce rękę i patrzyła na mnie z ogromną dobrocią.
— Trot — rzekła cicho — strzeż się złego towarzystwa.