Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Napisałam mu.
— I... i... on mię zabierze?
— Nie wiem — odparła miss Betsy. — Zobaczymy.
— O babciu — zawołałem — ja nie wrócę do nich! Ja nie wiem, co zrobię, ale...
— Zobaczymy — spokojnie powtórzyła babka. — Nie znam ich i nic nie wiem. Muszę poznać sprawę gruntownie.
Smutnie spuściłem głowę i westchnąłem. Więc nie wszystko skończone, jak mi się wczoraj zdawało, kto wie, co mię znów czeka.
Siedziałem bez ruchu, myśląc o niepewnem jutrze, lecz miss Betsy zdawała się nie troszczyć o mnie. Zdjęła z gwoździa fartuszek, zasłoniła suknię, pomyła filiżanki i spodeczki, zadzwoniła na Żanetę, aby schowała czyste. Potem włożyła rękawiczki i z największą uwagą zaczęła zmiatać niewidzialny zupełnie kurz ze sprzętów i obcierać przeznaczoną do tego ściereczką każdy pręcik i gracik z niewidzialnego pyłu.
Gdy skończyła to wszystko, zdjęła rękawiczki, powiesiła na właściwem miejscu ściereczkę i fartuch, usiadła na swoim fotelu przy oknie i wysunęła szufladkę stolika, w której miała przygotowaną robotę.
— Może pójdziesz na górę do pana Dicka? — zwróciła się do mnie. — Powiedz, że przysyłam mu „dzień dobry“ i pytam o zdrowie. Dowiedz się także, jak tam idą pamiętniki.
Podniosłem się natychmiast, aby spełnić to polecenie, i z ciekawością pobiegłem na górę poznać bliżej staruszka o dziecięcej twarzy.
Siedział przy stole, pochylony nad wielkim arkuszem papieru, i pisał szybko z taką gorliwością, że zanim mię zobaczył, miałem czas nietylko policzyć wszystkie pióra na stoliku, zauważyć ilość papieru i wielką butlę atramentu, lecz zbliżyć się i dotknąć wspaniałego latawca, który leżał na drugim stoliku pod oknem.