Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mię lubił i uśmierzał go zaraz. Starsi robotnicy nazywali mię żartobliwie „młodym gentlemanem“ lub „młodzieńcem“ i jedynie woźnica, który odwoził paki do przystani, wołał niekiedy „Dawid“, ale z takim ojcowskim akcentem, że mi to prawie sprawiało przyjemność.
W domu państwa Micawber zaprzyjaźniłem się z dziećmi, które jednak w niedzielę tylko widywałem, a więcej jeszcze z samą gospodynią. Zwierzała mi się ze swoich kłopotów i rozmawiała jak z dorosłym przyjacielem. Ja to znalazłem sposób na opędzanie głodu, sprzedając różne rzeczy w sklepach ze starzyzną, które mijałem rano i wieczorem w swojej dalekiej podróży do pracy. Najpierw poszła tak zwana bibljoteka, to jest kilkanaście książek, które zauważyłem na półce, przeważnie w nieświetnym stanie. Ale zawsze dostawałem za nie po kilka pensów. Gdy zabrakło książek, dawała mi do sprzedania części garderoby swojej, męża, a nawet dzieci, i choć prawdopodobnie oddawałem to za pół darmo, ze łzami w oczach dziękowała mi za tę przysługę. Pan Micawber — jak dzisiaj sądzę — był zacnym i trochę śmiesznym niedołęgą, który ciągle szukał zajęcia, a znaleźć go nie umiał, lecz żona go kochała i wierzyła, że jest człowiekiem genjalnym, tylko „nie ma szczęścia“.
Wędrując kawał drogi rano i wieczorem, stroskany kłopotami moich gospodarzy, ze wstrętem odsuwając myśl o „interesie“, wynalazłem sobie rozrywkę bardzo zajmującą: zacząłem snuć powieści z własnej wyobraźni. Były to szczątki rzeczy przeczytanych, które zapominałem i mieszałem, część własnych wspomnień, przeżyć, a może nadziei, nieśmiało i niewyraźnie budzących się już w mojej duszy. Ta rozrywka zastępowała mi wszelkie towarzystwo, gdyż nietylko przy pracy, ale i w życzliwem otoczeniu w domu, byłem jednakże zupełnie samotny, obarczając się dobrowolnie troskami moich gospodarzy, nie dzieląc z nimi własnych.
Zczasem pochłaniało mię to coraz bardziej: twarze ludzkie zaczęły sprawiać na mnie dziwne wrażenie, wiele