Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

braciszka, a ja podałem jej wody. Skoro przyszła do siebie, najsurowszym głosem zapowiedziała mi krótko i głośno, abym się nie ważył dotykać małego. Równie stanowczo zwróciła się potem do mamy, wymawiając jej lekkomyślność i narażanie dziecka na kalectwo.
Mama usiłowała uśmiechać się i przyznała jej słuszność, lecz widziałem, że była blada i usta jej drżały.
Innym razem byliśmy we troje w pokoju, mama, ja i braciszek, którego serdecznie lubiłem. Miss Murdstone zdaleka siedziała przy oknie.
— Chodźno, Dewi — skinęła mama.
Przysunąłem się bliżej, miss Murdstone opuściła robotę na kolana i uważnie spojrzała w naszą stronę.
— Jacy oni podobni — powiedziała mama, patrząc na mnie i na braciszka. — Muszą być podobni do mnie. Oczy zupełnie te same.
— Klaro! — usłyszeliśmy surowy głos miss Murdstone, — Czy ty straciłaś głowę? Jak możesz porównywać dziecko mego brata z tym chłopcem? Niema pomiędzy nimi najmniejszego podobieństwa i nigdy być nie może. To sobie pamiętaj. Nie rozumiem, jak możesz pleść podobne niedorzeczności.
Wstała z krzesła i wyszła, trzasnąwszy głośno drzwiami.
Spojrzałem na mamę i nie śmiałem ruszyć się z miejsca. Była okropnie blada, a na obu policzkach czerwieniły się dziwnie dwie różowe plamki, usta jej drżały i dwie łzy upadły na małą główkę dziecka.
Nie byłem tu lubiany, ani pożądany i męczyłem tych ludzi zupełnie tak samo, jak oni mię męczyli. Jeśli rozmawiali swobodnie, moje wejście przerywało ich rozmowę, jeśli pan Murdstone był w dobrym humorze, na mój widok zacinał usta, a oczy jego stawały się zimne i groźne. Rozumiałem, że mama najwięcej na tem cierpi, i tem bardziej czułem się przygnębiony.
Zdawało mi się, że najlepsza rada, abym się trzymał