Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

umilkł. Pan Mell był tak strasznie blady, że nikt nie śmiał przemówić słowa i wszystkie oczy były na niego zwrócone.
— Panie Steerforth — rzekł wreszcie — oddawna widzę i sądzę twoje postępowanie, lecz jeśli ci się zdaje, że przywileje, z jakich korzystasz w tej szkole, dają ci prawo ubliżać nauczycielowi i krzywdzić gentlemana, mylisz się, panie Steerforth.
— Gentlemana? — powtórzył Steerforth drwiąco. — Któż to taki?
— To za wiele! Wstyd, Steerforth! — zawołał głośno Traddles.
— Ciszej! — zwrócił się pan Mell do niego. — Co zaś do ciebie, Steerforcie, powtarzam, że postępek twój jest nieszlachetny. Można być nieszczęśliwym i ubogim, a jednakże godnym szacunku, można być bogatym i nawet potężnym, a mieć niski charakter, i dlatego...
— Słuchaj, panie Mell i wy wszyscy! — zawołał Steeforth. — Ten zuchwały i nędzny żebrak...
Nie wiem prawie, co się stało dalej. Jakiś okropny krzyk, czy pan Mell rzucił się na Steerfortha, czy Steerforth na niego — i nagle wszystko skamieniało: pan Creakle stał pośród nas, a nieodstępny Tungay obok niego.
Pan Creakle wyglądał strasznie: twarz miał jeszcze czerwieńszą niż zwykle, żyły na skroniach jeszcze bardziej sine i grubsze, a oczy rzucały jakieś złowrogie blaski. Położył rękę na ramieniu pana Mella, który usiadł przy stoliku, i potrząsnął nim mocno.
— Zdaje mi się, że pan się zapomniałeś! — powiedział zupełnie wyraźnie.
Pan Mell potrząsnął głową.
— Ja się nie zapomniałem, sir — rzekł drżącym głosem — ale pan dawno zapomniałeś o mnie i dlatego... gdyby pan nie zapomniał...
Pan Creakle wsparł się ciężko na Tungayu i usiadł na najbliższej ławce jak na tronie, zmierzył pana Mella wzro-