Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zikami przy ubraniu, a za nim drugi, któremu mię wskazał, niby przygotowany pakunek.
Obcy wziął mię za rękę i wyprowadził na podwórze. Spojrzałem na niego z pewną nieśmiałością, — był bardzo chudy, blady, z czarną brodą i stojącemi jak szczotka włosami. Czarne ubranie było zniszczone, spłowiałe, ciasne i za krótkie, a szyja owiązana niezbyt czystą białą chustką.
Nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że ta chustka stanowi jego jedyną bieliznę.
— Ty jesteś nowym uczniem? — spytał już na podwórzu.
— Tak mi się zdaje, panie, ale nie wiem.
— Jestem nauczycielem w Salem-House.
Ukłoniłem mu się i uczułem się onieśmielony. Nie miałem odwagi nawet wspomnieć o moich rzeczach i dopiero, kiedy uszliśmy spory kawałek drogi, zapytałem, w jaki sposób dostaną się do szkoły.
— Przywiozą je w południe — odpowiedział — umówiłem się z woźnym.
— A my pójdziemy piechotą? Czy to niedaleko?
— Dziewięć kilometrów, nie tak daleko. Ale pojedziemy omnibusem.
Uczułem się tak głodny i zmęczony, że zdobyłem się na odwagę i powiedziałem nauczycielowi o bezsennej nocy, a zarazem spytałem, czy nie możnaby kupić tu co do zjedzenia.
Zastanowił się chwilę, potem weszliśmy do sklepu, gdzie kupiłem bułkę, parę jaj i duży kawałek wędliny. Musiałem być bardzo śpiący, gdyż nie umiałem zupełnie policzyć, ile się należy i wiele mi reszty wydadzą z szylinga. Potem już, prawie nie wiem, co się działo. Ogłuszał mię hałas uliczny, mąciło mi się w głowie, pamiętam, że przewodnik prowadził mię za rękę, że szliśmy przez most, który wydał mi się ogromnie długi.
Wkońcu stanęliśmy przed niskim budynkiem z malut-