Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jestem zamknięty na klucz, nikt więcej nie przyjdzie. Naturalnie! Oni nie puszczą. Pewno pilnują dobrze mamy i Peggotty, pan Murdstone nie odwraca od niej oczu.
Wstrząsnąłem się mimowoli na wspomnienie tego spojrzenia.
— Biedna mama!
Nagle przyszło mi na myśl, że go ugryzłem w rękę. Bardzo mocno. On mi tego nie daruje. Więc co mię jeszcze czeka? Czy może mię za to wrzucić do więzienia? Czy mię mogą za to powiesić? On postara się, żeby kara była najsurowsza.
Nazajutrz obudziłem się bardzo zmęczony. Zanim jeszcze zrozumiałem, o co chodzi, i przypomniałem sobie dzień wczorajszy, czułem jakiś nieznośny i gniotący ciężar, który był nad moje siły.
Jeszcze nie wstałem z łóżka, kiedy drzwi się otworzyły i weszła miss Murdstone. Oznajmiła mi w paru słowach, że mogę wyjść na pół godziny, lecz nie dłużej. Potem się oddaliła, zostawiając drzwi otwarte.
Przez pięć dni trwało moje uwięzienie i codziennie powtarzało się to samo. Miss Murdstone była dozorcą, rano przynosiła śniadanie i wypuszczała mię na pół godziny, wieczorem prowadziła na wspólną modlitwę, lecz stawiała mię przy drzwiach daleko od wszystkich i zabierała, zanim się ktokolwiek ruszył. Tym sposobem ani razu nie mogłem spojrzeć w twarz mamy, która modliła się z głową schyloną, jakby także dźwigała wielki ciężar. Zauważyłem też, iż pan Murdstone miał rękę, owiniętą w białe płótno.
Te pięć dni samotności i więzienia wydawały mi się dłuższe od lat pięciu, tem okropniejsze, że nie widziałem końca. Czy już tak całe życie tu zostanę?
Gdybym mógł na minutę znaleźć się sam z mamą, padłbym jej do nóg, błagał na kolanach, żeby mi przebaczyła. Lecz między mną i mamą stali już na zawsze oni i może nigdy więcej nie będziemy sami we dwoje!