Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieszczęsnych 5555 serów, schyliła głowę na stół i wybuchnęła płaczem.
— Klaro! — rzekł pan Murdstone ostrzegawczo.
— Klaro! — powtórzyła miss Murdstone.
— Jestem chora, Edwardzie! — zawołała mama. — Jestem naprawdę chora!
Pan Murdstone podniósł się z krzesła.
— Droga Klaro — przemówił — widzę twoją dobrą wolę, przyznaję, że zrobiłaś z siebie już niejedno, mam nadzieję, że pod mym kierunkiem staniesz się zczasem dojrzałą kobietą, lecz nie mogę od ciebie wymagać za wiele. Dewi ostatecznie poszarpał ci nerwy i byłoby nad twoje siły zostać świadkiem tak dobrze zasłużonej kary. Pójdę z nim na górę, do jego pokoju, ty pozostań z Janiną i bądź zupełnie spokojna. Wypełniamy oboje obowiązek.
Wziął mię za ramię i zwrócił się ku drzwiom. Nagle mama krzyknęła, zerwała się z krzesła i pobiegła za nami. Lecz miss Murdstone zastąpiła jej drogę stanowczo.
— Szalona jesteś, Klaro! — słyszałem już na korytarzu, a potem głośny, okropny płacz mamy.
Pan Murdstone szedł ze mną powoli, poważnie, byłem pewny, że mu to sprawia ogromną przyjemność.
Weszliśmy do pokoju. Pochylił się nade mną i nagle jedną ręką przycisnął moją głowę do swojego boku.
— Panie! Panie! — krzyknąłem. — Nie bij mię! Będę się uczył! Ja chciałem... ja się uczę... ale nie mogę przy panu. Naprawdę ja przy panu wszystko zapominam!
— Naprawdę, Dewi? Więc skosztujesz tego.
Trzymał głowę moją mocno jak w obcęgach, jednak wyrwałem mu się na sekundę. Schwycił mię znowu i w tej samej chwili ugryzłem jego rękę z całej siły.
Nie umiem opowiedzieć, co się stało potem. Bił mię tak długo, jakby mię chciał zabić. Za drzwiami na korytarzu słyszałem okropny płacz mamy i głośny krzyk Peggotty. Ale drzwi były zamknięte od środka i nikt wejść do nas nie mógł.