Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się dzieje, gdyż zaglądała sama w każdy kącik. Zabrała klucze mamy zaraz pierwszego dnia rano, zapewniając, że pragnie „wyręczyć“ ją w gospodarstwie, i odtąd już nosiła je przez dzień w koszyczku, a w nocy kładła pod poduszkę i mama nie śmiała się wtrącać do niczego.
Widziałem jednak nieraz, że i mama nie jest z tego zadowolona. Naprawdę to dom cały należał do miss Murdstone, rządziła, nie pytając się mamy o radę, a jeśli mama chciała się czem zająć, umiała zawsze jakoś usunąć ją na bok, odsyłając do męża i robótek.
Raz, pamiętam, byłem w pokoju, gdy miss Murdstone oświadczyła bratu, że nie urządzi w niedzielę przyjęcia, na które mama kilka osób zaprosiła, uważając to za niepotrzebne.
Mama zaczerwieniła się bardzo i widziałem, że łzy ma w oczach.
— Ja myślę... — odezwała się porywczo.
— Klaro! — przemówił pan Murdstone takim głosem, że, nie wiem dlaczego, zrobiło mi się zimno.
— Przecież — zaczęła mama — w moim domu...
— W moim domu, Klaro? — powtórzył pan Murdstone.
Miss Murdstone oparła mu rękę na ramieniu.
— Jutro wyjeżdżam, Edwardzie — rzekła spokojnym głosem — nie chcę pomiędzy wami być powodem sprzeczki.
— Moja siostra w moim domu jest u siebie — rzekł pan Murdstone — i proszę cię, nie wspominaj o wyjeździe. Klara jest dzieckiem i pożałuje za chwilę słów swoich, których doprawdy zrozumieć nie mogę.
Mama zapłakała głośno.
— Ja nie chciałam przecież zrobić ci przykrości, nie miałam zamiaru obrażać Janiny... tylko...
— Moje dziecko — rzekł pan Murdstone — wiem dobrze, że muszę być dla ciebie pobłażliwy, bo jesteś dzieckiem, nie masz charakteru, nie masz woli i stanowczości.