Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wtedy dosyć pieniędzy dla wszystkich. Wuj Dan nie wypływałby na morze w czasie burzy i każdy biedny rybak miałby u nas pomoc.
Słowa Emilki bardzo mi się podobały i wypowiedziałem jej moje uznanie. Nie zdziwiła się wcale, tylko zapytała mię znowu:
— Więc nie boisz się morza naprawdę?
Spojrzałem na pieniące się, grzywiaste fale, które jakgdyby z gniewem o brzeg uderzały, i zrozumiałem, że są silniejsze ode mnie, a jednak stanowczo potrząsnąłem głową.
— Nie boję się — odpowiedziałem — i zdaje mi się, że ty nie boisz się także: idziesz samym brzegiem, bliżej wody ode mnie i wcale nie uważasz, czy nie wpadniesz.
— O! — zawołała. — Tego nie boję się przecież! Ale gdy burza, wicher, błyskawice, a wuj Dan z Chamem daleko na morzu, wtedy czuję, jak drży mi serce, zdaje mi się, że słyszę, jak wołają ratunku; wtedy nie mam ani minuty spokoju. I dlatego tak bardzo chciałabym być bogata.
Zrozumiałem ją dobrze, ale z niepokojem śledziłem jej ruchy, gdy prawie zuchwale zbliżała się do skraju stromego wybrzeża i pochylała nad głębią.
— Mogłabyś upaść — rzekłem.
Rozśmiała się głośno srebrnym, wesołym śmiechem i bez namysłu wbiegła na gruby pień drzewa, leżący tak, że koniec wystawał dość daleko nad wodą. Wbiegła nań lekko, stanęła, odwróciła się znowu ku mnie, a za chwilę znalazła się na ziemi.
— Tego się wcale nie obawiam — rzekła — ani troszeczkę!
Szliśmy dalej po piasku, zbierając muszelki i wrzucając do wody gwiazdy morskie, które leżały tu umierające. Cham wreszcie wezwał nas na obiad, a potem poszliśmy we dwoje do miasta.
Tym sposobem zwiedzaliśmy coraz dalej okolice naszego domku, robiąc coraz nowe odkrycia i znajdując bezcenne