Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nad morzem zatrzymaliśmy się przed zajazdem, pan Murdstone oddał konia człowiekowi, a sam wszedł ze mną do pokoju, gdzie czekało na niego dwóch przyjaciół.
Palili cygara i byli otoczeni dymem, lecz ujrzawszy pana Murdstone, podnieśli się z hałasem i witali go głośnemi okrzykami.
— Myśleliśmy, że już nie żyjesz!
— Zawcześnie, moi drodzy.
— Cóż to za kota znalazłeś po drodze?
— To Dewi Copperfield — uśmiechnął się mój opiekun.
— Aha — mruknął z nich jeden — mniej potrzebny dodatek do czarującej wdowy?
— Ostrożnie! — rzekł pan Murdstone. — Są tu ciekawe uszy.
— Gdzie? — spytał obcy, rozglądając się po ścianach i suficie.
I ja także spojrzałem wgórę, gdyż zrobiło mi się nieprzyjemnie.
— Janka z Sheffield — rzekł pan Murdstone.
Obaj panowie wybuchnęli śmiechem, a ja doznałem ulgi, gdyż przedtem zdawało mi się, że rozmawiają o mnie. Daleko wolę przecież, że o Janku.
Śmieli się obaj długo i podawali mi ręce, potrząsając moją bardzo mocno, wreszcie jeden zapytał:
— A cóż Janek mówi o tym interesie? Czy bardzo zachwycony?
— Wątpię — odrzekł pan Murdstone — ale to rzecz przyszłości. Obecnie, zdaje mi się, niewiele rozumie.
Znowu śmieli się głośno. Jeden z nich zadzwonił i służący przyniósł na tacy biskwity, szklanki i butelkę. Nalali dla mnie także i bardzo mi smakował słodki napój! Podniosłem swoją szklankę i zawołałem głośno:
— Niechaj zwiędną ciekawe uszy Janka!
Wszyscy podnieśli szklanki i zrobiło się bardzo wesoło.
Udaliśmy się wreszcie na pokład prześlicznego yachtu.