Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jewiszek przeraził się; przeszedł po nim gorący dreszcz.
— Ja, śpiewałem?
— Śpiewał pan. Brzęczał. Coś bardzo pięknego.
Jewiszka zalała nowa, radosna fala:
— Doprawdy! Dziękuję panu! Nie miałem o tem wyobrażenia! Jak to właściwie było?
— Było to — — było to — — Nie wiem już. Nieustannie się to zmieniało, coraz inaczej i inaczej — — Już nie przypominam sobie. Piękne to było.
Tymczasem dochodzili do szczytu góry.
Jewiszek nie rozmyślał już, ani nie śpiewał.
Pilbauer prowadził go naprzód w milczeniu i bezpiecznie.
— Ktoś idzie, proszę stanąć — zaszeptał nagle.
Jewiszek wytężył słuch, ale słyszał tylko, jak grały organy gór.
— Cicho — powtórzył dedektyw.
W deszczu — poruszała się przed nimi, pędziła, skakała olbrzymia bryła ludzkiego ciała. Wreszcie znikła w ciemnościach.
Jewiszek zaskoczony okropnie, nie pisnąwszy ani słowa, puścił się za nim w pogoń, powodowany jakimś łowieckim pra-instynktem.