Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało się, że głos jej i ruchy otulone są smutkiem, że jest tym smutkiem omotana i nie może się swobodnie poruszać. Ale nie otrząsała się z niego. Mówiła i patrzyła tak, jakby jej wnętrze było zupełną i bezosobową próżnią. Ale i to przeszło i zostały tylko niewyraźne ślady roztargnienia.
Tego dnia zjadła objad z apetytem, rozmawiała wesoło, wspominając o nowych sukienkach, które miała dostać.
Potem przyszła jej do głowy myśl, aby iść do przyjaciółek.
Wyszła w dobrym humorze. Spokojna. Nic nie zapowiadało tego, co się miało stać.
Dopiero wieczór, gdy nie wróciła do domu zaczęły się godziny oczekiwania i lęku.
Za każdem skrzypnięciem bramy wstrzymywali oddech. Budziła się nowa nadzieja, stawała się pewniejsza, dręczyła i rozdrażniała, przeciągała się w długie, męczące sekundy, wreszcie pękała: nikt nie przychodził.
Z jeszcze większym niepokojem czekali na następny skrzyp bramy.
Za każdem głuchem uderzeniem wstrzymywała się lotna chwila, dłużyła się strasznie, dręczyła wszystkich i znów kurczyła się jak sprężyna.
Wkońcu, o godzinie dziesiątej w domu ucichło.