Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wczoraj było ich o jeden mniej! Czy warto było obudzić się na ten jedyny dzień?
Wszystka ospałość opuściła go nagle.
— Przecież to jest więzienie — zrozumiał przestraszony — tyle lat żyłem, jakby we więzieniu!
Szeroko rozwarł oczy. Było mu tak jakby się rozświetliły nagle wszystkie te smutne lata: dziwnie obce, jeszcze dziwniej znajome, wszystkie dni, dni bez liczby.
— Ach, więzienie! — wyrwał się Broż — czyż nigdy nie przebudzę się w niezwyczajnym dniu? Czyż nie czekam na to codziennie (— ach, więzienie!), czy nie czekałem zawsze?
Zrozumiał nagle (— rozświetliły się minione lata!).
— Ach, czyż nie zatrzymałem się w istocie po to, abym czekał na niezwyczajny dzień?
Rozświetliły się minione lata.
— Patrz, Boże! — szeptał Broż, wpatrując się w niebo — nie będę już dłużej taić przed tobą. Czekałem na Twoją pomoc! na cudowne wyzwolenie! Czekałem, przeczuwając, że nagle się stanie coś wielkiego, że nagle ukaże się światło w szczelinach i wśród szybkiego kołania do drzwi rozkaże silny głos: „Łazarzu, wstań“. Tyle lat czekałem na silny głos zwycięzcy! Nie przyszedłeś i ja już nie liczę na ciebie. Ale jeżeli czekam jeszcze, to na po-