Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z obszaru nocy, z jakiejś dalekości, z jakiejś strony świata rozdzierający krzyk o pomoc?
Jak obcy jest ten śpiący świat, który nie mówi! Który nie wykrzyknie bólem! który nie zawoła o zbawienie! Gdyby się teraz podniósł najcichszy lament, czy nie chwyciłby się go żarliwie, czyż nie oparłby się o niego, jak o słup, czyż nie czepiłby się go jak światła rozbłysłego w ciemnościach!
— Innym dopomagać chcesz — odezwał się w nim jasny i drwiący głos — a sam sobie nie możesz dopomóc!
— A dlaczegóż w istocie jest tak? — myślał Broż w bolesnem zdumieniu.
— Wszak raczej dlatego, ach, właśnie dlatego, że sam sobie dopomóc nie możesz. Kto sobie dopomóc może — będzie pomagał sam sobie — ale ty, który nie umiesz tego — nie jesteś tu zgoła potrzebny.
Broż stanął, jak uderzony.
— Sam sobie dopomóc nie możesz? Ale dlaczego tak jest właśnie? Czy potrzebuję wogóle pomocy — — — od siebie samego, albo od kogokolwiek? Czy jest mi tak źle? Boże, to nie! Przecie żyję ze swego i niczego więcej nie pragnę. Tylko, abym przeżył swe dni dla siebie samego. Nie mam niespełnionych marzeń. Sam sobie dopomóc nie mogę? Niema w czem — Nigdy mi to nie przyszło na myśl.