Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tam wprawdzie nie pomogę, ale — Może są tak bezradni — —
W pośpiechu poplątał sznurowadła u bucików i przeklinał je. Wreszcie udało się mu związać jakiś niezwykły węzeł.
Wybiegł przed dom.
Było czarno, zupełnie czarno. Broż puścił się uliczką w dół, wypatrując światła w oknach.
Nigdy dotąd nie widział wsi tak bezświadomie uśpionej, tak obcej wszelkiej czujności — tak obcej.
Nigdzie nie było migotliwej, nocnej lampki, nigdzie ani prążka światła, przeciskającego się przez okiennice.
Przerażony stanął przed kaplicą. W oknach dygotał słabiutki odblask światełka. Błądził płomień.
— Wieczna lampka — zrozumiał po chwili i poszedł dalej.
Ale nigdzie nie świeciło się. Wszędzie było ciemno. Tylko trochę bladości rysowało się na przepoconych ścianach.
Pocichu wracał Broż do domu, nadsłuchując przed niemymi domkami.
— Czy nie odezwie się wewnątrz któregoś lament? czy nie poruszy się cicha bezmoc? Czy nie zapłacze kobiecy głos? — sondował Broż przepastne przestwory milczenia — nic, ani głębszego oddechu, nic. Czy nie zaleci