Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spostrzegł, że jest na rozległym stoku, porosłym pięknemi drzewami.
— Przecie to Francja — odgadł nagle — może wsiadłem do innego pociągu. To rzeczywiście dziwny pociąg. Same obce twarze, które się ze mnie śmieją, jakbym był źle ubrany. A pociąg jedzie tak dziko, że okna brzęczą.
Broż wyrwał się ze snu. Ktoś pukał w okno.
— Kto to? — wykrzyknął Broż z zapartym oddechem.
— Proszę pana — mówił na dworze drżący, kobiecy głos — gdyby nam pan przyszedł prędko na pomoc!
— Idź do djabła! — odpowiedział Broż gniewnie i wwiercił się głową w poduszki.
Ach, pochwycić znowu przerwane włókno snu! Nawiązać sen w tem właśnie miejscu, gdzie był przerwany! Pociąg!
— To było coś o pociągu! — przymuszał się Broż.
I nagle przyszła mu do głowy męcząco jasna myśl:
— Powinienem się zapytać, co się im stało!
Wyskoczył z łóżka i pośpiesznie otworzył okno. Owiała go pusta, chłodna, czarna noc.