Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cią, zostałaby pod nim czarna ziemia. Ale ja tam widzę śnieg.
— Może ten ptak porwał bucik, gdy jeszcze śnieg padał, albo upuścił go w czasie lotu na śnieg i znowu podniósł. To nie może być inny ślad!
— Czy ten pański ptak pożera buty? Czy może ściele sobie w nich gniazdo? Mały ptaszek bucika nie podniesie, a wielki — gdyby go chciał porwać na gniazdo — czyż zmieści się do niego?
Trzeba tę zagadkę rozwiązać inaczej. Ja sądzę, że to jest ślad! A jeżeli nie przyszedł tu z ziemi, musiał przyjść z góry. Pan sądzi, że to zrobił ptak, ale może być, że to zeszło choćby z — — — balonu. Może ktoś uczepił się balonu i jedną nogą wstąpił w śnieg, aby wystrychnąć świat na dudka. Niech się pan nie śmieje, mnie samemu jest nieprzyjemnie, gdy tłómaczę to powodami tak nienaturalnymi, ale — — —
Byłbym zadowolony, gdyby to nie był ślad.
I obaj zbliżyli się do niego.
Okoliczności nie mogły być jaśniejsze.
Od rowu — wzdłuż gościńca — łagodnie wznosiło się niezorane, zaśnieżone pole. Mniej więcej w pośrodku znajdował się ten ślad, a za nim stało niewielkie, gęsto ośnieżone drzewko. Przestrzeń między gościńcem a śladem była