Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dźwiękom, które tu tłoczą się z dworu, przerywając ciszę.
— Jest tu tak cicho — mówił chory — a czas jest taki długi. Myślę o rzeczach przeszłych. Nie powinny były jeszcze minąć. Cokolwiek — o czem pomyślę — nie powinno było jeszcze minąć. Powinienem to dopiero kiedyś przeżyć, uważnie odkładając na przyszłość. Nawet te najgorsze chwile. Wszystkie są takie nieprawdziwe, jakbym je wyssał z palców. Szczególnie te najwspanialsze między niemi.
— Jesteś bardzo samotny — odpowiedział Kwiczała.
— Tak. Ale za czternaście dni znowu wstanę i już może zapomnę, że napisałem kiedyś to „napowrót“. Ale teraz jest to jak napis na jakimś pomniku. „Napowrót“! Wszystko przeszłe jest tylko zapowiedzią, czemś niedokończonem, naznaczonem jako początek i przeczucie. „Napowrót“. Może każdy poczuje to kiedyś i będzie chciał się wrócić — jakby do domu napowrót. Nie jest! ach nie jest to powrót do początków! do pierwszych kroków! ale jest to powrót do końca, do dopowiedzenia, do dokończenia siebie samego, do ostatnich kroków. „Napowrót“ — nie do uskutecznienia! Nigdy — „napowrót“.
Kwiczała wstał.
— Za czternaście dni — uśmiechał się Ma-