Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sądzę, że wówczas ubiegłby nieco wprzód tak jak wtedy, gdy się wyskakuje z jadącego tramwaju. Ale tu nigdzie niema śladu drugiej nogi.
— To jest bezsens — odezwał się Boura — bo gdyby skoczył stąd, z gościńca — musiałyby być tu jego ślady. Ale tutaj niema innych, prócz naszych. Przed nami nikt tędy nie szedł.
— Ślad zwrócony jest piętą do drogi, kto go zostawił szedł zatem w tym kierunku. Gdyby szedł do wsi, musiałby iść w prawo. W tej stronie są tylko pola. A czegóż — do djabła? — ktoś teraz po polach szuka?
— Niech pan pozwoli. Kto tam stąpił, musiał przecież znowu gdzieś odejść. Ale ja twierdzę, że wogóle nie odszedł, gdyż nie zrobił żadnych kroków. To jest jasne. Nikt tędy nie szedł. Ten ślad domaga się innego wyświetlenia.
Boura zaczął przemyśliwać głęboko:
— Może tam było w glinie naturalne wgłębienie, albo ślad w zamarzniętem błocie i może do nich napadał śnieg? Albo — to o wiele prawdopodobniejsze — stał tam jakiś stary, porzucony bucik i porwał go przypuszczalnie z pod śniegu ptak? Wtedy mogłoby pozostać nie przysypane śniegiem wgłębienie, podobne do śladu. Musimy rozważyć wszystkie naturalne prawdopodobieństwa.
— Gdyby tam stał bucik już przed zamie-