Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wnina ciszy, ale jest, przedziera się przez nią, i nieustępliwie odbija się echem od drogi.
Ludzkie kroki! Dalekie uderzenia o twardy gościniec! Stojący mężczyzna odetchnął.
— Tam jest więc gościniec! — rzekł i nagle zadziwił się, posłyszawszy swój głos.
O ile jaśniej i barwniej brzmiał on, aniżeli przedtem.
Siedzący mężczyzna jakby się ocknął:
— Co? Gościniec? Pan pójdzie już do domu?
— A pan tu chce może zostać?
— Tak. Ja panu to potem wytłómaczę. To jest niezmiernie zawiłe. Proszę zaczekać jeszcze!
— Wytłómaczy mi to pan raczej na drodze.
— Gdybym mógł sobie zapisać to wszystko, co mi teraz przychodzi do głowy! O Boże! jakie nieprzeliczone jest mnóstwo tego!
— Zapisze pan to sobie w domu. Ja pana odprowadzę.
— Dziękuję panu. Gdzie jesteśmy?
— Nie wiem. Proszę tylko iść za mną. Uwaga, tu jest parów!
— Nie widzę nic.
— Proszę podać mi rękę! Chrystusie! jak się tu w istocie dostaliśmy? Baczność!