Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Cóż za wspaniałe spotkanie po różnych troskach wędrówki!
Czarowne skrzydła zachwiały się panieńsko i nagle i w niepojęty sposób znika motyl: sekunda, rozkosz — jakby się za nim zawarła nagle jakaś brama.
Jeżek patrzy w górę. Gdzież to wszystko uleciało? Dokąd ulatujecie wy świecące obłoki w bezcelowym i nigdy nieznużonym ruchu?
Ach! unosić się tak bez żadnej innej przyczyny jak tylko dlatego, że niebo jest wielkie i przestwór jest wielki i nieskończony! Unosić się dlatego, że i tęsknota jest wielka i nieskończona!
Ty niebo kojące! dusza moja jest skromna jak me oczy. Ale dlaczego sięgacie aż za horyzont, wy oczy skromne? Dlaczego ty duszo najskromniejsza zawsze odszukujesz w sobie demoniczną cnotę nieukoju?
Jak wysoko płyną obłoki! zawrotnie wysoko, rzekłbyś, że szybują aż u bram słońca.
Puerta del Sol!
Jeżek oglądnął się.
Człowiek, którego tu znalazł — usnął, a twarz jego była niejasna i udręczona, spokojna i jak przestwór rozległa.
Wtedy Jeżek wstał, aby go nie zbudzić i szedł dalej przez ciepły las, roztargniony — nie stawiając sobie żadnych pytań.