Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie byłem w domu — — — od śmierci rodziców, — przyznał się Boura.
— Nasz dom zburzono. Coś tam stoi, szkoła, coś tak obrzydliwego z cegieł. Wszedłem do środka, ale zaczepili mnie i zapytali czego chcę. Byli tacy głupi, o niczem nie wiedzieli. Ale naprzeciw jest taki domeczek jak wtedy, taki niski, — mówił pokazując ręką.
— Nie wiem, nie pamiętam, — jąkał się Boura.
Rudy człowiek nachylił się ku niemu i jakby sobie coś usilnie przypominając patrzył w niego skupionym wzrokiem.
— Był tam — był tam — Hanousek, — wykrzyknął nagle radośnie — Hanousek, żebrak tam mieszkał.
— I jego córki! — pojaśniał Boura.
— Tak. Miały czerwone oczy, takie bolesne krążki wokół. A ja chodziłem do nich bezpieczny.
— O tem to nie wiem nawet, — zdziwił się Boura.
— Chodziłem. Piekły dla mnie bułki na blasze — — Co tylko stary wyżebrał, różne resztki i skórki, groch, inne straszne rzeczy — wszystko zjadałem. Potem kładłem się do łóżka żebraka, w którem pasły się na mnie jego wszy.