Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Boga nie można poszukiwać na drodze, po której zwykli chodzić dedektywi.
— Więc jak?
— Zupełnie nie. Można tylko czekać, aż siekiera Boża przetnie twoje korzenie: wtedy zrozumiesz, że stoisz tylko cudem, wtedy na wieki utkwisz w zdumieniu i równowadze.
— Panu już przecięła?
— Nie.
Siedzący przy stoliku w kącie jakiś mężczyzna podniósł się i skierował ku nim.
Wysoki i tęgi, o wielkiej twarzy, rudy, prosty i zamyślony; stanął z głową zwróconą w bok i wpatrywał się w Bourę jakby z oddalenia.
— Co jest? — zdziwił się Boura.
Człowiek nie odpowiedział, tylko oczy jego jakby się przybliżały, coraz uważniej, coraz ściślej, coraz bardziej badawczo.
— Czy to pan Boura? — odezwał się nagle.
Boura powstał.
— Tak jest; a pan?
— Czy miał pan brata?
— Mam brata — — — gdzieś na obczyźnie. Ale do czego pan zmierza?
Człowiek przysiadł się do ich stołu.
— To się tak przedstawia — — —, zaczął niewyraźnie.
Nagle podniósł oczy i odezwał się: