Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ważny żywot wnętrza, który jest zwykle w połowie słabością a w połowie manją; prawując się z każdą prawdą skłaniał się ku wszystkiemu, co zadźwięczało bezpośrednim głosem duszy. Tak i teraz z osobliwym urokiem słuchał Lidy; choć może nawet z początku mówiła raczej dla siebie. Było to przecież zwierzenie i Holub był pierwszy, który domyślił się znaku wyzwolenia: potrzeby mówienia o sobie.

*

Była to jednak duchowa przemiana: wątła jak rekonwalescencja, niezdecydowana i tajona, ale chciwa, pełna smutku i tęsknoty. Czasami badawcze spojrzenie chorej, któraby znowu podobać się chciała; to znowu spojrzenie z pod przymrużonych powiek, spojrzenie kotki, która chce być pogłaskana, albo spojrzenie chorego dziecięcia, proszące o coś nieznanego; oczy wparte w niego, albo uciekające słodkie, ospałe, rozpalone; ręce, które bawią się na kolanach, jakby drobiły coś nieuchwytnego; to znowu ręce, które odpoczywają; wszystko to: niepokój, zmysłowość, brak odwagi wzbudzało u Holuba drażniącą sympatję. W Lidzie budziła się jakaś odrobina życia; było to jakby jakieś cząstkowe bezduszne życie różnych osób. Przeżywała wiele i bez związku. Ogarnęła ją jakaś dziwna żądza, aby