Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zabrzmiało to jak jęk — odezwał się Slawik niespokojnie i z roztargnieniem. — Wogóle smutna historja. Gdybym był przypuszczał —
Nikt w pokoju nie poruszył się.
Slawik zagryzał wargi, nie mogąc się pozbyć nieprzyjemnego uczucia.
— Było w nim coś wielkiego — zaczął znowu — każdy to wyczuwał; jakby był jakimś nadczłowiekiem. Chciałem go poznać. I dlatego, tylko dlatego ścigałem go. Ach, raczej wolelibyśmy to coś tajemniczego — aniżeli — aniżeli — —
Slawik zachmurzył się:
— Nie żyje, zaszczwano go.
— Zakończył — to przynajmniej — odezwał się nagle Pilbauer.
W pokoju zapanowała przygnębiająca cisza.
Jewiszek patrzył błękitnemi, krótkowzrocznemi oczyma na swoich gości; widział Pilbauera, jak ten spuściwszy oczy duma, stojąc bez ruchu; widział Slawika i czuł, jak go żre zgryzota wyrzutów i samoudręki; widział komisarza zgnębionego i znużonego, który swym smutkiem i słabością przypominał chore dziecię.
Przecież wszyscy — czuł to — mogliście się byli z nim porozumieć! Był taki nieszczęśliwy i chciał tylko uciec. Jak dobrze bylibyście go zrozumieli!