Strona:PL K.F. Pasternak - Mayster Bartłomiey.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my, on okno otworzył, wyłajał mię, groził sądem Ławeckim i kiedy ja — o zgrozo! spałem na ławie przed domem — on wylęgał się na moim materacu — o zgrozo! i rano wysunął się z memi pieniędzmi — o zgrozo! dziś dopiero opatrzyłem się, że mnie okradł ten bezczelnik — bo kiedy, swoim zwyczajem chciałem jak zawsze czynię, raz w tydzień, przeliczyć moje szczupłe zbiory — patrzę! nie ma! ach! nie ma! próżno! mało nie zwarjowałem — mój Boże — czémże jest wielkość ludzka! z tej pełnej szkatuły, dziś czcze tylko miejsce