Strona:PL K.F. Pasternak - Mayster Bartłomiey.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po mieście, i sam nie spiąc, nam jeszcze spoczynek przerywasz.
— Patrzcie tego osła! odezwał się cieniuchny głos z drugiego okna, całą noc nie spałem, ledwie com się zdrzemnęła nad rankiem, aż tu ten grubijanin znowu mi spać nie daje — O! przeklęty bałdyga!
— Pa-pa-nie — są-sie-sie-dzie-dzie, trzęsącym, zająkliwym ale tubalnym głosem wołał któś trzeci — niech cię wszys-cy-cy dia-diabli wezmą, z twoi-im-im stuka-ka-niem-em, Ci-ci-cho b-bałwa-a-nie!
A Bartłomiej jak bił tak bił.