Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 332.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych, przebijających najgrubsze pancerze okrętowe, uderzyła w Nautilusa i w punkt nieszczęśliwy dla niego, zraniłaby go śmiertelnie.
— Do tysiąca szatanów! — zawołał wówczas Kanadyjczyk — spróbujmy się ratować! Dawajmy znaki, żeby wiedzieli przecie, że tu są ludzie.
I zaczął chustką machać w powietrzu. Ale ledwie zaczął, gdy go przygniotła ręka żelazna, i Kanadyjczyk, mimo swej ogromnej siły, upadł na pomost.
— Nędzniku! — zawołał kapitan — chcesz, żebym cię nadział na ostrogę Nautilusa wprzód, nim ją w ten okręt zapuszczę?
Strach było słuchać głosu kapitana, straszniej jeszcze patrzeć na niego! Blady był, bo cała krew zbiegła mu do serca, którego bicie chyba musiało ustać na chwilę. Źrenice ściągnęły mu się okropnie; już nie mówił, ale ryczał. Podawszy ciało naprzód, dławił ręką ramię Kanadyjczyka. Puścił go nakoniec i, zwracając się do okrętu wojennego, z którego kule padały wokoło, zawołał potężnym swym głosem:
— Więc ty wiesz, sługo nienawistnej przemocy, kto ja jestem! I ja nie potrzebuję widzieć twej flagi, żeby cię poznać. Czekaj! Pokażę ci moją!
I rozwinął na przodzie swego statku czarną banderę, taką samą, jaką zatknął na biegunie południowym.
W tej chwili jedna z kul uderzyła ukośnie w Nautilusa, nie zrobiwszy mu żadnej szkody, odbiła się od niego i, przelatując blisko kapitana, upadła w morze.
Kapitan Nemo wzruszył ramionami, a zwracając się do mnie — rzekł krótko:
— Zejdź pan i wy zejdźcie.
— Panie — zawołałem — więc pan uderzysz na ten okręt?
— Panie! zatopię go — była odpowiedź kapitana.
— Pan tego nie zechcesz zrobić! — odparłem.
— Zechcę zrobić i zrobię — rzekł kapitan zimno — nie waż się pan sądzić mego postępowania. Fatalność chce, byś pan zobaczył to, czego nie powinienbyś widzieć. Zaczepiono mnie, moja odpowiedź będzie straszna. Zejdź pan.
— Co to jest za okręt?
— Pan nie wiesz! tem lepiej; przynajmniej to jedno tajemnicą będzie dla was. Schodźcie!
Trzeba było być posłusznym. Z piętnastu majtków otaczało kapitana i z nieubłaganą nienawiścią patrzyli na zbliżający się statek. Widać było, że jednakowa chęć zemsty wszystkich przejmowała. Schodziłem z pokładu w chwili, gdy nowa kula otarła się o kadłub Nautilusa, a kapitan zawołał:
— Strzelaj, głupcze! Ciskaj bezpożytecznie swe kule! Nie unikniesz ostrogi Nautilusa! Ale nie w tem miejscu masz zginąć;