Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 319.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odpowiedzi. Zapukawszy powtórnie, nacisnąłem klamkę. Drzwi się otworzyły.
Wszedłem. Kapitan znajdował się w gabinecie. Pochylony nad stołem do pracy, nie słyszał mnie. Powziąwszy mocny zamiar nie odejścia stąd, dopóki nie wybadam kapitana, podszedłem do stołu. Nagle kapitan podniósł głowę, zmarszczył brwi i zapytał tonem dość ostrym:
— Pan tutaj? Czego pan żądasz ode mnie?
— Pomówić z panem, kapitanie.
— Ależ, panie, jestem zajęty, pracuję. Czyż tej swobody samotności, jaką panu zostawiam, nie mogę mieć także dla siebie?
Przyjęcie było niebardzo ośmielające. Postanowiłem jednak wszystkiego wysłuchać, żeby na wszystko odpowiedzieć.
— Panie — odrzekłem chłodno — mam z panem mówić o sprawie, z którą nie wolno mi zwlekać.
— O czemże to, panie? — zapytał szyderczo. — Czyś pan zrobił jakie odkrycie, które uszło mojej uwagi? Czy morze zwierzyło panu nowe tajniki?
Nie rozumieliśmy się. Zanim jednak zdążyłem mu odpowiedzieć, dodał poważniejszym już tonem, wskazując na rozłożony na stole rękopis.
— Oto, panie Aronnax, rękopis w kilku językach. Zawiera on streszczenie moich studjów nad morzem i, jeśli podoba się Bogu, nie zginie wraz ze mną. Rękopis ten, podpisany mojem nazwiskiem, uzupełniony historją mego życia, zostanie umieszczony w małem, nie zatapiającem się naczyniu. Ostatni z nas, ten, który przeżyje nas wszystkich na Nautilusie, rzuci ten przyrząd do morza, rękopis powędruje, gdzie go fale poniosą.
Nazwisko tego człowieka! Historja życia spisana własnoręcznie! Więc tajemnica jego zostanie kiedyś odkryta. W tej chwili jednak widziałem tylko w owem wyznaniu środek przystąpienia do rzeczy.
— Kapitanie — odparłem - muszę pochwalić myśl twoją. Nie godzi się, aby owoc twych badań zaginął. Lecz sposób, jakiego chcesz użyć, wydaje mi się nazbyt niepewny. Kto wie, gdzie wiatry zapędzą ten przyrząd, w czyje ręce on wpadnie? Czyżby nie można obmyślić czegoś lepszego. Czyż pan lub który z ludzi pańskich nie może?...
— Nigdy, panie — rzekł kapitan, żywo mi przerywając.
— Ale ja, moi towarzysze, gotowiśmy przechować starannie ten rękopis i gdybyś pan wrócił nam wolność...
— Wolność! — zawołał kapitan, powstając.
— Tak, panie, i właśnie w tym przedmiocie miałem się z panem rozmówić. Od siedmiu już miesięcy jesteśmy na pańskim statku i dziś