Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 298.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powietrza. Zamiast odetchnąć niem sami, zachowali je dla mnie i, dusząc się, sączyli mi życie kropla po kropli. Chciałem odepchnąć przyrząd, zatrzymali mi rękę i oddychałem kilka chwil z rozkoszą...
Spojrzałem na zegar: była godzina jedenasta z rana. Mieliśmy więc 28-go marca. Nautilus pędził z przerażającą szybkością czterdziestu mil na godzinę!
Gdzież był kapitan Nemo? Czy już nie żył? Czy towarzysze jego pomarli z nim razem?
W tej chwili manometr wskazywał, żeśmy się znajdowali tylko o dwadzieścia metrów pod powierzchnią morza. Zwyczajna kra dzieliła nas od atmosfery. Czyby nie dało się jej przebić?
Może! W każdym razie Nautilus miał spróbować. Czułem, że w rzeczy samej przybierał prostopadłe położenie, opuszczając tył i podnosząc do góry ostrogę. Wprowadzenie wody starczyło na zmianę równowagi. Potem, pchnięty potężnym ruchem swej śruby, uderzył w spód kry jakby olbrzymim taranem. Rozbijał ją po trochu, cofał się i, godząc znów z całą szybkością, coraz to bardziej rozrywał; aż wkońcu wypadł w największym pędzie na wierzch lodowej płyty, druzgocąc ją swym ciężarem.
Otworzono, rzec można oderwano, klapę — i strumień świeżego powietrza ogarnął wszystkie części Nautilusa.




XLI.


Z PRZYLĄDKA HORN DO AMAZONKI.


Nie wiem, jak się dostałem na platformę; może mnie Kanadyjczyk zaniósł. Alem oddychał, łykałem ożywcze powietrze morskie. Dwaj moi towarzysze napawali się świeżemi jego atomami. Nieszczęśliwi, pozbawieni przez długi czas pożywienia, nie mogą bez szkody dla zdrowia zaspokoić odrazu głodu pierwszym, jaki im wpadnie, pokarmem. My, przeciwnie; nie potrzebując się wcale miarkować, mogliśmy wciągać pełnemi płucami atomy tej atmosfery i wietrzyk, sam wietrzyk wlewał nam w usta rozkoszny ów nektar.
— Ah! — powtarzał Conscil — cóż to za dobra rzecz ten tlen. Niech pan śmiało oddycha. Wystarczy go dla wszystkich.
Ned Land nic nie mówił, ale otworzył usta tak szeroko, że przestraszyć mógłby nawet rekina! A co za oddech potężny! Kanadyjczyk „ciągnął”, jak piec, w którym się dobrze pali.
Wkrótce odzyskaliśmy siły i, kiedym spojrzał dokoła, spostrzegłem, że byliśmy sami na platformie. Nikogo z osady, ani nawet