Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 297.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiek zachował całą swą zimną krew i energję. Siłą moralną pokonywał cierpienia fizyczne. Myślał, obliczał, działał.
Na rozkaz jego ulżono statkowi, który, wskutek zmiany ciężkości gatunkowej, uniósł się z lodowego łożyska. Sprowadzono go wtedy nad ów ogromny rów, zakreślony odpowiednio do rozmiarów statku i napełniono zbiorniki wodne: Nautilus opuścił się i osiadł w rowie.
Wówczas cała załoga wróciła na statek i podwójne drzwi szczelnie zamknięto. Nautilus leżał na warstwie lodu, nie mającej nawet całego metra grubości i podziurawionej świdrami w tysiącu punktach.
Otworzono zupełnie kurki zbiorników, w które wpadło sto sześciennych metrów wody, zwiększając ciężar Nautilusa o sto tysięcy kilogramów.
Czekaliśmy, nasłuchując i zapominając o swych cierpieniach, żywiąc jeszcze nadzieję. Była to ostatnia stawka w grze ocalenia!
Pomimo szumu, napełniającego mi głowę, usłyszałem drżenie pod pudłem Nautilusa, zaczynającego się poruszać. Lód pękał ze szczególnym trzaskiem, podobnym do darcia papieru, i Nautilus opuścił się.
— Przedzieramy się! — szepnął mi Conseil do ucha.
Nie byłem w stanie odpowiedzieć. Porwałem go tylko za rękę i mimo woli konwulsyjnie ścisnąłem.
Nagle, party olbrzymiem obciążeniem, Nautilus wpadł w wodę jak kula, to jest wleciał jakby w próżnię.
Natenczas całą siłę elektryczną zwrócono na pompy, które zaczęły natychmiast wyrzucać wodę ze zbiorników. Po kilku minutach spadanie nasze zostało pohamowane. Niezadługo nawet manometr pokazał ruch do góry. Śruba, wirując z całą szybkością, sprawiała, że żelazne pudło drżało w samych nawet nitach, i unosiła nas ku północy.
Ale jak długo miała trwać żegluga pod lodowiskiem, do miejsca wolnego na morzu? Może cały dzień jeszcze? Byłbym wprzód umarł!
Nawpół rozciągnięty na sofie w bibljotece, dusiłem się. Twarz moja zrobiła się fioletowa, usta sine; wszystkie władze życiowe zostały w zawieszeniu. Nie widziałem już, nie słyszałem. Pojęcie czasu zatarło się w mym umyśle. Muskuły nie mogły się ściągać.
Nie mógłbym oznaczyć liczby przebytych w tym stanie godzin. Miałem jednak poczucie zaczynającego się konania. Wiedziałem, że umieram...
Nagle odzyskałem przytomność. Kilka tchnień powietrza przeniknęło me płuca. Czy wypłynęliśmy na powierzchnię fali? Czyśmy przebyli już lodowisko?
Nie! to Ned i Conseil, dwaj zacni przyjaciele, poświęcali się, aby mnie ocalić. Pozostało jeszcze w jednym przyrządzie parę atomów