Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go kosztować — i jeżeli mam wszystko powiedzieć, zdaje mi się, że widzimy tu rzeczy, które Bóg chciał zakryć przed okiem człowieka.
Ned miał słuszność: to było za piękne. Nagle odwróciłem się na krzyk Conseila.
— Co się stało? — zapytałem.
— Niech pan zamknie oczy! Niech pan nie patrzy!
Mówiąc to, Conseil przyciskał silnie dłonią powieki.
Ale co ci jest, mój chłopcze?
— Jestem olśniony, oślepiony!
Oczy moje zwróciły się mimowolnie na szybę, ale nie mogłem znieść pałającego w niej ognia.
Zrozumiałem, co zaszło. Nautilus zaczął posuwać się z wielką szybkością. Wszystkie spokojne blaski ścian lodowych zmieniły się wówczas w płonące pręgi. Ognie tych niezliczonych diamentów zlewały się w jedno. Nautilus, pędzony swą śrubą, płynął wpośród błyskawic.
Wówczas klapy na szybach salonu zamknęły się. Trzymaliśmy wciąż dłonie na oczach, przenikniętych zupełnie temi współśrodkowemi światełkami, które krążą przed siatkówką, gdy promienie słoneczne zbyt silnie w nią uderzą. Potrzeba było pewnego czasu, by uśmierzyć wzburzenie naszego wzroku.
Nakoniec opuściliśmy ręce.
— Dalibóg, nie byłbym nigdy temu uwierzył — rzekł Conseil.
— A ja dotąd nie wierzę — odparł Kanadyjczyk.
— Gdy powrócimy na ziemię — dodał Conseil rozpieszczeni tylu cudami natury, cóż wtedy pomyślimy o tych nędznych lądach i drobnych dziełach wyszłych z ręki człowieka? Nie, świat zamieszkany nie jest nas godzien.
Podobne wyrazy w ustach obojętnego Flamandczyka wskazują, do jakiego stopnia doszedł nasz zapał. Ale Kanadyjczyk nie zaniedbał rzucić nań kroplę zimnej wody.
— Świat zamieszkany! — rzekł, wstrząsając głową. - Bądź spokojny, przyjacielu Conseil, nie wrócimy do niego.
Była wówczas godzina piąta rano. W tej chwili na przodzie Nautilusa nastąpiło nowe wstrząśnienie. Domyśliłem się, że ostroga jego musiała uderzyć o bryłę lodu, wskutek zapewne fałszywego obrotu, albowiem ten tunel podmorski, zawalony krami, niełatwy był do żeglugi. Sądziłem więc, że kapitan Nemo, zmieniając kierunek, okrąży owe zawady, albo przesuwać się będzie krętemi przesmykami tunelu. W każdym razie pochód naprzód nie mógł być całkiem zatamowany. Tymczasem, wbrew memu oczekiwaniu, Nautilus zrobił silny ruch wsteczny.
— Cofamy się? — rzekł Conseil.
— Tak — odpowiedziałem — zapewne z tej strony tunel jest bez wyjścia.