Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Być może, ale nie wrócimy stamtąd.
I poszedł do swojej kajuty, by, jak mówił, w niczem się nie przyczynić do mającego nas spotkać nieszczęścia.
Tymczasem rozpoczęły się przygotowania do spełnienia zuchwałego zamiaru. Potężne pompy Nautilusa tłoczyły do zbiorników powietrze i gromadziły je pod wysokiem ciśnieniem. Około czwartej kapitan oznajmił, że otwory na pokładzie zostaną zamknięte. Ostatni więc raz spojrzałem na ławicę lodową, którąśmy przebyć zamierzali. Atmosfera była jasna, czysta, zimno bardzo dojmujące — 12° poniżej zera: ale temperatura ta nie była zbyt dokuczliwa, bo wiatr się uspokoił.
Z dziesięciu ludzi weszło na wierzch statku i rozbijali drągami lód, który się około niego utworzył; prędko się z tem załatwiono, bo lód nie był jeszcze gruby. Weszliśmy wszyscy do wnętrza. Zbiorniki wody napełniono, i Nautilus zaczął się zagłębiać.
Zasiadłem w salonie z Conseilem. Patrzyliśmy przez odsłonięte okna w coraz niższe warstwy oceanu Atlantyckiego. Termometr się podnosił, wskazówka manometru zmieniała położenie.
Na głębokości jakich trzystu metrów wpłynęliśmy, jak to przewidział kapitan, pod spodnią powierzchnię ławicy, zamarzłą falisto. Ale Nautilus zapuścił się jeszcze głębiej — do ośmiuset metrów. Temperatura wody, wynosząca na powierzchni 12° poniżej zera, tutaj o dwa stopnie była wyższa. Rozumie się, że wewnątrz statku było znacznie cieplej, dzięki przyrządom ogrzewającym. Obroty wszelkie statku odbywały się z nadzwyczajną dokładnością.
— Zdaje się — rzekł Conseil — że dojedziemy do bieguna.
— Jestem pewny tego — odpowiedziałem z głębokiem przekonaniem.
Nautilus płynął wprost do bieguna po 52-im południku. Byliśmy pod 67° 30ʹ i 90, więc jeszcze dwadzieścia dwa i pół stopni należało przebyć, a zatem nieco więcej niż pięćset mil. Nautilus płynął z szybkością dwudziestu sześciu mil na godzinę, taką samą, z jaką biegnie pociąg kurjerski. Gdyby więc ją utrzymał, powinniśmy być u bieguna za czterdzieści godzin.
Pewną część nocy ja i Conseil spędziliśmy z ciekawości przy szybach salonu. Morze błyszczało od elektrycznego światła naszej latarni, ale puste było najzupełniej. Ryby nie mieszkają w tej wodzie, zamkniętej lodami, przepływają tylko tamtędy z południowego oceanu Lodowatego na wolne morze przybiegunowe. Szybki nasz pęd dawał się odczuwać w dygotaniu długiego stalowego kadłuba naszego statku.
Około drugiej po północy udałem się na spoczynek, Conseil zrobił to samo. W korytarzu nie spotkałem się z kapitanem; widocznie siedział w izdebce sternika.
Nazajutrz, dnia 19-go marca, o piątej z rana znów byłem w sa-