Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 248.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otwartym Atlantyku; wody wielkiego prądu potrzebują trzech lat, by je obiec wokoło.
Właściwie mówiąc, morze Sargasowe pokrywa całą zatopioną Atlantydę. Niektórzy autorowie utrzymują nawet, że liczne rośliny, pokrywające to morze, pochodzą z ziół lądu zatopionego. Prawdopodobniejsze jednak jest to, że te rośliny, porwane na brzegach Europy i Ameryki, niesione są aż w te strefy prądem Golf-Streamu. To właśnie była jedna ze wskazówek, na których Kolumb opierał swój domysł o istnieniu nieznanego świata. Gdy okręty śmiałego tego żeglarza przybyły na morze Sargasowe, zaledwie mogły się posuwać wśród roślin, tamujących ich bieg — co niepomału przerażało majtków. Dopiero w trzy tygodnie przebyły tę okolicę oceanu.
Tę to okolicę zwiedzał Nautilus w tej chwili. Prerję prawdziwą, kobierzec zwarty wodorostów pływających, jagód podzwrotnikowych, tak gęsto i tak zbito, że tułów okrętu nie bez wysileń ją pruje. Kapitan Nemo nie chciał, żeby śrubę jego statku oplatały te zielska, płynął zatem o kilka metrów pod powierzchnią.
Nazwa morza tego pochodzi od wyrazu portugalskiego „Sargazzo”, znaczącego porost; porost zaś ten pływający stanowi ławicę ogromną. Maury, autor dzieła „Géographie physique du globe”, tak tłumaczy nagromadzenie tych porostów w zacisznej okolicy oceanu Atlantyckiego:
„Objaśnienie jedyne, jakie dać można co do pochodzenia tych porostów, wynika z doświadczenia znanego powszechnie. Narzuciwszy w naczynie, zawierające płyn, kawałków małych korka lub innego pływającego ciała i mieszając płyn po brzegach naczynia, spostrzeżemy, że rozproszone po powierzchni płynu kawałki zbiegną się do jego środka, to jest do punktu najmniej wzruszanego. Otóż naczynie z płynem, to Atlantyk; Golf-Stream jest prądem, biegnącym dokoła punktu środkowego, a tym punktem środkowym, do którego się zbiegają ciała pływające, jest owo jezioro na oceanie, czyli morze Sargasowe”.
Podzielam zdanie Maury’ego. Przypatrywałem się temu zjawisku z samego środka tej okolicy, do której okręty rzadko się zapuszczają. Nad nami pływały ciała różnego pochodzenia, nagromadzone między to zielsko brunatne; były tam pnie, wyrwane z Andów lub gór Skalistych, a spławione do oceanu rzekami: Amazonką lub Missisipi; były kadłuby i spody okrętów i maszty z linami; wszystko tak okryte i obciążone muszlami i kaczenicami (rodzaj wąsonogich), że nie mogły się wydobyć na powierzchnię morza. Zczasem świat się przekona o prawdziwości innego twierdzenia tegoż uczonego (Maury’ego), że przedmioty owe, gromadzące się tam przez długie wieki, skamienieją pod działaniem wody i utworzą z czasem pokłady węgla kamiennego. Oto zapasy, jakie przewidująca przy-