Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedym już chciał wracać do swego pokoju, kapitan mnie zatrzymał.
— Panie profesorze — rzekł — czy nie zechcesz pójść ze mną do klatki sternika?
— Nie śmiem o to prosić — odpowiedziałem.
— Więc chodź pan. Tym sposobem zobaczysz wszystko, co można widzieć w tej żegludze zarazem podziemnej i podmorskiej.
Kapitan zaprowadził mnie ku schodkom środkowym. Przeszedłszy połowę schodów, otworzył drzwi, ruszył wąskim korytarzem górnym wzdłuż statku i tak doszedł do klatki sternika, która, jak wiadomo, sterczała na końcu platformy.
Był to pokoik, mający po sześć stóp z każdej strony, dość podobny do tych, jakie zajmują sternicy parowców Mississipi lub Hudsonu. Pośrodku obracało się koło prostopadle ustawione i przymocowane do steru, a na które nawinięta była lina, ciągnąca się aż do tyłu Nautilusa. Cztery okienka z szybami soczewkowemi, utkwionemi w czterech ścianach, pozwalały sternikowi patrzeć we wszystkich kierunkach.
Pokoik ten był ciemny — wkrótce jednak oczy moje oswoiły się z tym mrokiem i spostrzegłem sternika, krzepkiego chłopa, którego ręce opierały się na wystających z koła kołkach. Przez okienka widać było morze, jasno oświetlone latarnią elektryczną, która promieniała wtyle pokoiku na drugim końcu platformy.
— A teraz — odezwał się kapitan Nemo — szukajmy naszej drogi.
Druty elektryczne łączyły klatkę sternika z izbą maszyn, z której kapitan mógł współcześnie nadawać Nautilusowi ruch i kierunek. Nacisnął tylko guzik metalowy, i zaraz szybkość śruby znacznie się zmniejszyła.
W milczeniu przypatrywałem się wysokiej i nadzwyczajnie stromej skale, wzdłuż której płynęliśmy w tej chwili: była to niewzruszona podstawa piaszczystego gruntu wybrzeża. Tak posuwaliśmy się z godzinę, ledwie o kilka metrów oddaleni od tej ściany skalistej. Kapitan Nemo nie spuszczał oczu z busoli, zawieszonej na dwóch współśrodkowych kołach. Na samo jego poruszenie ręki sternik co chwila zmieniał kierunek Nautilusa.
Stanąłem przy okienku na lewym boku okrętu i patrzyłem na wspaniale pokłady korali, zwierzokrzewów, porostów wodnych i skorupiaków, poruszających ogromne łapy i wyciągających je ze szczelin skały.
O kwadrans na jedenastą kapitan Nemo sam stanął przy sterze. Przed nami otworzyła się szeroka, ciemna i głęboka galerja. Nautilus śmiało rzucił się w tę przepaść. Po jego bokach dał się słyszeć szum niezwykły. To wody morza Czerwonego pochyłością tunelu pędziły do morza Śródziemnego. Nautilus płynął w tym prą-