Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tu w nocy. Ma to być, według niego, morze huraganów, zasiane niegościnnemi wysepkami i „nie mające nic dobrego” ani w swych głębinach, ani na powierzchni. Tę opinję znajdujemy także u Arrjena, Agatharchidesa i Artemidora.
— Pokazuje się z tego — rzekłem — że ci historycy nie żeglowali na pokładzie Nautilusa.
— Niewątpliwie — z uśmiechem odpowiedział kapitan — i pod tym względem nowożytni posunęli się nie dalej od starożytnych. Potrzeba było całych wieków, żeby wykryć potęgę mechaniczną pary! Kto wie, czy za sto lat zobaczy świat drugiego Nautilusa! Postępy wynalazków są powolne, panie Aronnax.
— Zapewne — odrzekłem — pański okręt wyprzedza o sto a może i o kilkaset lat swoją epokę. Co za nieszczęście, że tak ważna tajemnica umrze ze swoim wynalazcą!
Kapitan Nemo nic nie odpowiedział. Po kilku minutach odezwał się znowu:
— Mówiłeś mi pan o niebezpieczeństwach, z jakiemi, według opinji historyków starożytnych, połączona jest żegluga na morzu Czerwonem?
— W istocie — odpowiedziałem — czy jednak obawy ich nie były przesadzone?
— I tak, i nie, panie Aronnax -— odrzekł kapitan Nemo, który zdawał się gruntownie znać „swoje morze Czerwone”. — Co przestało być niebezpieczne dla okrętu nowoczesnego, dobrze zaopatrzonego we wszystkie przyrządy, mocno zbudowanego i dzięki posłusznej parze dowolnie kierującego swemi poruszeniami — to przedstawiało mnóstwo niebezpieczeństw dla statków starożytnych. Wyobraźmy sobie pierwszych żeglarzy, płynących na łodziach spojonych sznurem palmowym, pozatykanych żywicą i pomazanych tłuszczem psów morskich. Nie mieli nawet narzędzi do oznaczenia swego kierunku i płynęli, zdając się na łaskę prądów, których wcale nie znali. W takich warunkach rozbicia okrętu były i musiały być liczne, ale za naszych czasów parowce, odbywające służbę między Suezem i morzami południa, mimo przeciwne wiatry perjodyczne w tej zatoce, nie lękają się już jej gniewów. Dowódcy i pasażerowie nie składają ofiar błagalnych, udając się w drogę; ani za powrotem nie idą ozdobieni wieńcami i złocistemi wstęgami, aby dziękować bogom w najbliższej świątyni.
— Przyznaję — rzekłem — że para niejako wygnała uczucie wdzięczności z serca marynarzy. Ale, kapitanie, zdaje się, żeś szczególniej studjował to morze; czy więc nie mógłbyś mnie objaśnić, skąd powstała jego nazwa?
— Różne są tłumaczenia, panie Aronnax. — Chcesz poznać opinję jednego z kronikarzy XIV-go wieku?
— I owszem.