Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiać tego człowieka? Jestże on ofiarą czy też katem? A przytem, jeśli mam otwarcie wyznać, nim opuszczę go na zawsze, radbym dokończyć tej podróży podmorskiej dokoła świata, której początki tak są wspaniałe. Chciałbym zbadać cały szereg cudów nagromadzonych pod morzami kuli ziemskiej. Chciałbym widzieć to, czego jeszcze żaden człowiek nie widział, choćby tę nienasyconą żądzę wiedzy wypadło swem życiem przypłacić! Bo i cóż dotychczas odkryłem? Nic, lub prawie nic; przepłynąłem tylko sześć tysięcy mil po oceanie Spokojnym.
A jednak wiem, że Nautiius zbliża się do lądów zamieszkanych i że byłoby okrucieństwem poświęcać towarzyszy dla mej namiętności do badań naukowych, jeśliby zdarzyła się dobra sposobność do ucieczki. Trzeba będzie pójść z nimi a może nawet być ich przewodnikiem. Czy jednak kiedykolwiek nadarzy się ta sposobność? Człowiek, przemocą pozbawiony wolnej ręki, łakomie pożąda tej sposobności — lecz uczony, ciekawy poznać nowe zjawiska, lęka się jej i unika.
W owym dniu 28-go stycznia 1868 r. w południe porucznik wyszedł zmierzyć wysokość słońca. I ja wstąpiłem na platformę i, zapaliwszy cygaro, przypatrywałem się jego pomiarom. Wydało mi się rzeczą oczywistą, że ten człowiek nie rozumiał po francusku, gdyż kilkakrotnie robiłem na głos spostrzeżenia, które powinnyby zwrócić jego uwagę, jeśliby je zrozumiał; pozostał jednak niemy i obojętny, jak zwykle.
Gdy z pomocą sekstanta robił obserwacje, jeden z majtków Nautilusa — ten sam tęgi chłop, który nam towarzyszył w pierwszej wycieczce podmorskiej do wyspy Crespo — przyszedł czyścić szyby latarni. Wówczas przypatrzyłem się dokładnie temu przyrządowi, którego potęgę stokrotnie pomnażały ogniwa soczewkowe, ustawione jak w latarniach morskich, utrzymujących światło w odpowiednim kierunku. Lampa elektryczna była tak urządzona, że wyzyskano całą jej siłę świetlną. Światło w istocie powstawało w próżni, co współcześnie zapewniało mu jednostajność i natężenie. Próżnia ta znacznie jeszcze oszczędzała ostre końce grafitu, miedzy któremi roztacza się łuk płomienisty. Ważna to oszczędność dla kapitana Nemo, który niełatwo mógłby je nowemi zastąpić. W takich atoli warunkach, zużywanie ich było prawie nic nie znaczące.
Gdy Nautilus zabierał się do nowej podmorskiej podróży, wróciłem do salonu. Okiennice ścian się zamknęły, i siatek sunął prosto na zachód.
Pruliśmy wówczas bałwany oceanu Indyjskiego, rozległej płaszczyzny wód, zajmującej pięćset pięćdziesiąt miljonów hektarów, a tak przezroczystej, że wywołuje zawrót głowy u pochylonego nad jej zwierciadłem. Nautilus płynął zwykle między stu a studwudziestu metrami głębokości. Tak było przez dni kilka. Dla kogo innego, niż dla mnie, com się szalenie rozkochał w morzu, godziny