Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 159.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dłonie kapitana zwarły się kurczowo, a kilka łez spłynęło z jego oczu. Nie myślałem, żeby ten człowiek umiał płakać.
Patrzyłem na umierającego. Życie uchodziło z niego widocznie; bladość jego większą się jeszcze zdawała przy blasku światła elektrycznego, zalewającego jego łoże. Spoglądałem na tę inteligentną twarz, przedwczesnemi pokrytą zmarszczkami, może wskutek nieszczęść jakich, albo nędzy. Czyhałem na kilka słów z jego ust, mogących mi odkryć tajemnicę życia.
— Możesz się oddalić, panie Aronnax — rzekł kapitan.
Opuściłem kajutę umierającego i poszedłem do siebie, wzruszony niezmiernie tą sceną. Cały dzień miotały mną jakieś chmurne przeczucia. W nocy źle spałem, a w częstych przerwach snu zdawało mi się słyszeć coś, niby westchnienia odległe, niby psalmodje pogrzebowe. Może to była modlitwa za umarłych, wypowiadana w owym nieznanym mi języku.
Nazajutrz z rana, gdym wyszedł na pokład, już tam był kapitan Nemo. Spostrzegłszy mnie, zwrócił się zaraz ku mnie, mówiąc:
— Panie profesorze, może pan zechcesz udać się dziś na podmorską wycieczkę?
— Czy z mymi towarzyszami? — zapytałem.
— Jeśli będą chcieli, to i owszem.
— Jesteśmy na pańskie usługi, kapitanie.
— Więc idźcie ubrać się w skafandry.
O umierającym, a może zmarłym, nie mówił kapitan ani słówka. Poszedłem poszukać Neda i Conseila, żeby im powiedzieć o propozycji kapitana. Conseil chętnie ją przyjął, a i Ned jakoś nie ociągał się tym razem.
Była ósma z rana; o wpół do dziewiątej byliśmy już przebrani, jak należało, na czekającą nas przechadzkę i zaopatrzeni w dwa przyrządy: do oświetlenia i oddychania. Otworzono drzwi podwójne i wyszliśmy my trzej, kapitan i ze dwudziestu ludzi osady na grunt, na którym spoczywał Nautilus w głębokości dziesięciu metrów pod powierzchnią morza.
Lekka pochyłość powiodła nas głębiej jeszcze, na grunt falisty, zupełnie inny, niż ów, który zwiedzałem podczas pierwszej mej podwodnej wycieczki na oceanie Spokojnym. Nie było tu miałkiego piasku, ani łąk lub lasów morskich. Rozpoznałem odrazu, że okolica, do której nas wiódł kapitan Nemo, była państwem koralowem.
Korale należą do zwierzokrzewów drzewkowatych czyli krzaczastych. Ciekawy to wytwór polipa. Naturaliści długo się zdecydować nie mogli, czy go zaliczyć do minerałów, roślin lub zwierząt. Starożytni używali go na lekarstwo, dzisiejszym służy za ozdobę. Marsylczyk Peysonnel, uczony z końca XVII-go wieku, zaliczył stanowczo koral do królestwa zwierzęcego.
Koral jest nagromadzeniem się żyjątek na polipniaku kamie-