Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przejrzystą wodę, na której dnie widać było pełno muszli, zwierzokrzewów i wodorostów morskich. Zresztą, ostatni to już dzień spędzaliśmy w tem miejscu, skoro nazajutrz mieliśmy udać się w inne strony, gdyby, oczywiście, spełniła się obietnica kapitana Nemo.
Kazałem Conseilowi, by mi przyniósł małą dragę, taką, jaką się łowi ostrygi.
— A dzicy? - zapytał Conseil — choć zdaje mi się, że nie są złośliwi.
— A jednak są to ludożercy, mój kochany.
— Można być ludożercą, a poczciwym człowiekiem, tak jak można być poczciwym, choć się lubi smaczne kąski; jedno drugiemu nie przeszkadza.
— Zgadzam się z tobą; niechże sobie oni będą poczciwymi ludożercami, niech poczciwie pożerają tych, co im wpadną w ręce. Że jednak nie mam ochoty, żeby mnie pożarto, choć uczciwie, więc będę się miał na ostrożności, bo, jak mi się zdaje, dowódca nasz nie myśli o tem, a teraz do roboty.
Przez dwie godziny pilnej czynności nic nie znaleźliśmy osobliwego. Wydobywaliśmy aurikule, harty, melanje wieżyczkowate i najpiękniejsze, jakie dotąd widziałem, młoty. Dostało się też nam nieco zwierzokrzewów z gatunku holoturyj, muszel perłowych i pół tuzina małych żółwi, któreśmy do kuchni ogólnej oddali.
Ale gdym się tego najmniej spodziewał, spotkałem coś cudownego, a właściwie mówiąc, kalectwo naturalne, rzadko spotykane. Conseil zdziwił się, gdy, wyciągnąwszy dragę pełną muszli pospolitych, zobaczył, że ja nagle zapuściłem rękę w sieć i wydobyłem jakąś muszlę z okrzykiem najdonioślejszym, jaki wydać może gardło człowiecze, okrzykiem konchyljologa.<br.> — Co się im stało? — zapytał zdziwiony — czy ich co ugryzło?
— Bynajmniej, mój drogi, ale dałbym palec za to, com znalazł!
— A cóż to takiego?
— Oto ta muszla — rzekłem, pokazując mu triumfalnie moją zdobycz.
— Ależ to poprostu ślimak, zwany oliwką porfirowaną. — I zaczął wymieniać swoje terminy klasyfikacyjne.
— Tak, tak, to oliwka, ale patrz, zamiast być skręcony z prawej strony ku lewej, skręcony jest od lewej ku prawej.
— Czy to być może?
— Tak, mój kochany, to muszla lewa.
— Lewa! — powtórzył Conseil z bijącem sercem.
— Patrz na jej skręty.
— Niech mi pan wierzy — mówił Conseil, biorąc muszlę do ręki — jeszczem się nigdy nie czuł tak wzruszony.
Rzeczywiście było się czem wzruszyć. Wiadomo to bowiem z postrzeżeń naturalistów, że podług prawa natury wszystko idzie