Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiem doprawdy, na czem się to skończy! Zdaniem mojem, nie znajdziemy nigdy podobnej sposobności.
— Nigdy, Conseil.
— Prócz tego, pan Nemo, który zupełnie usprawiedliwia swoje łacińskie nazwisko, nie więcej nam zawadza, niż gdyby go wcale nie było.
— To prawda, Conseil.
— Myślę tedy, z przeproszeniem pańskiem, że dobrym rokiem byłby rok, któryby nam pozwolił wszystko zobaczyć.
— Wszystko zobaczyć, Conseil? Możeby to było trochę za długo. Ale co też Ned Land o tem myśli?
— Ned Land myśli wręcz przeciwnie, niż ja — odpowiedział Conseil. — Jest to umysł pozytywny i żołądek wymagający. Patrzeć na ryby i jeść ciągle same ryby — to za mało dla niego. Brak wina, chleba, mięsa nie do smaku godnemu Saksonowi, nawykłemu do beefsteaków, którego whisky i jałowcówka, w miarę użyte, wcale nie straszą.
— Co do mnie, Conseil, to mi wcale nie robi przykrości i zupełnie godzę się z tutejszą kuchnią.
— I ja tak samo — odpowiedział Conseil — to też również radbym tu zostać, jak jegomość Ned Land pragnąłby drapnąć. Zatem, jeżeli zaczęty rok będzie zły dla mnie, to będzie dobry dla niego — naodwrót. Wreszcie życzę panu tego, co może mu sprawić przyjemność i koniec.
— Dziękuję ci, Conseil. Poproszę cię tylko, żebyś rzecz o kolendzie odłożył na później, a tymczasem przyjął serdeczny uścisk ręki. Na teraz nie mam nic więcej.
— Pan nigdy jeszcze nie był tak hojny, jak dzisiaj — rzekł poczciwy chłopiec i odszedł.
Drugiego stycznia zrobiliśmy już jedenaście tysięcy trzysta czterdzieści mil, czyli pięć tysięcy dwieście pięćdziesiąt mil od punktu wejścia na morze japońskie. Przed ostrogą Nautilusa roztaczały się niebezpieczne obszary morza Koralowego na północno-wschodnim brzegu Australji. Płynęliśmy w kilkumilowem oddaleniu wzdłuż groźnej ławicy, o którą 10-go czerwca 1770 r. o mało nie rozbiły się okręty kapitana Cooka. Statek, na którym znajdował się sam Cook, uderzył o skałę i nie zatonął jedynie tylko wskutek szczęśliwej okoliczności, że kawał korala, oderwany siłą uderzenia, pozostał w przedziurawionem pudle okrętu.
Byłbym chętnie zwiedził tę rafę, długości trzystu sześćdziesięciu mil, o którą morze, ustawicznie w tem miejscu wzburzone, uderza wciąż z ogromną siłą i łoskotem, podobnym do huku piorunów. Ale pochyłe płaszczyzny Nautilusa pociągały nas w tej chwili w niezmierną głębinę i nie mogłem dojrzeć owych wyniosłych ścian koralowych. Musiałem tedy poprzestać na kilku okazach ryb, złowionych w nasze