Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jolivet przed udaniem się na spoczynek, ścisnął rękę Strogowowi:
— Proszę o wybaczenie, żem nie pożegnał pana wówczas w Iszymie. Ale nie spodziewałem się wtedy, że naznaczysz taką znakomitą krychą pysk... tego łotra, Ogarewa.
— I wziąłeś mnie za tchórza. Nie mam ci tego za złe. W Iszymie ja także brzydziłem się sobą...
Gdy odchodzili, Blount rzekł do Joliveta:
— „To człowiek, jak się patrzy!“ Pamiętam to słowo cesarskie. Wpadło mi do ucha na balu w Kremlu.
Jolivet zamyślił się i odparł sentymentalnie:
— On jest promienny i gorący i wysoki, jak te gejzery, które strzelają z głębokiego dna Bajkalskiego jeziora. Dziwnie piękni ludzie wyrastają z mrocznych nizin ludowej duszy rosyjskiej.
Lodowce tarły się o belki tratwy. Pobożni mnisi półgłosem nucili psalmy. Dusze Strogowa i Nadji kołysały się między niepewnością i nadzieją. Jednak zbliżali się wciąż do celu podróży!


ROZDZIAŁ XI
Wpośród dwuch rzek.

Księżyc był na nowiu. Już o ósmej wieczorem głęboka ciemność spowiła niebo i dolinę Angary. Z pośrodka rzeki brzegi były dla płynących niewidzialne. Sprzyjało to zamysłom uchodźców. Rozsypane po wybrzeżach eszelony tatarskie nie mogły ich dostrzedz.
Z wielu względów pożytecznym był i wczesny przepływ kry. Aczkolwiek utrudniał podróż i zniewa-