Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

boulon. Ani powozów przed wspaniałemi gmachami w szerokich ulicach. Ani eleganckich Sybiraczek, naśladujących ostatnie mody paryskie. Dzwony cerkiewne milczały. Ani żywej istoty! Pustka absolutna.
— Powodem jej była ostatnia otrzymana tu depesza cesarska, trafna, czy nie — to nie podlega tu dyskusji — nakazująca metodą Rastopczyna nie pozostawić w mieście niczego, co mogłoby stać się użytecznem dla najeźdźców. Wojskowi i cywilni mocą tego nakazu podążyli ukryć się w Irkucku.
Nasi podróżni osłupieli, przebiegając to martwe teraz miasto. Strogow doznał na moment wściekłości wobec zdruzgotania jego nadziei. Położenie w istocie było rozpaczliwe. Wypadało przeprawić się przez burzliwy, wezbrany o tej porze, głęboki i rwisty Jenisej, a niewątpliwem było, że uchodźcy zabrali barki, statki, zniszczyli mosty, promy — słowem, wszystkie środki komunikacji z przeciwległym brzegiem rzeki.
— Zobaczymy jutro! — usiłował pocieszyć Strogowa Pigasow. Nadja westchnęła. Zrozumiał i poprawił się: „Wybacz pan! Wiem, że dla ciebie dzień i noc — to jedno. Ale my obejrzymy za ciebie wybrzeże...
Nazajutrz o świcie kibitka dotarła do lewego brzegu Jeniseju. Ale nadaremnie Nadja i Pigasow biegali tam i sam brzegiem rzeki. Próżno dopytywał się Strogow, sam wpijając ślepe oczy we mgły, jakby je mógł przedrzeć: „Czy widzicie co?“ — odpowiadali: „Nie! żadnej łodzi, ani tratwy“.
Pojechali brzegiem rzeki, rachując na szczęśliwy los. W pobliżu zamarłego portu napotkali gospodę. Weszli — była pusta.
— A to co?! — zapytał Strogow, obmacując ściany.
— Tu wiszą miechy — „bukłaki“, napełnione ku-