Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głową tym ruchem, który na bulwarze Montmartre oznacza; „Nieźle! Wcale nieźle!
Naraz na znak Emira wszystko zmilkło, pierzchło ze sceny. Pozostali tylko ludzie z pochodniami.
— Sądzę, że czytelnicy Daily Telegraph nie będą ciekawi szczegółów egzekucji tatarskiej! — ozwał się niezwykle smutnym głosem Jolivet.
— Myślę, że i twoja kuzynka nie na wszystko patrzeć jest w stanie! — odparł posępnie Blount.
— Więc musimy odejść, gdyż temu biednemu chłopcu nie jesteśmy w stanie pomódz — zadecydował Jolivet.
Jakkolwiek winniśmy mu pomoc za jego przy sługę! — westchnął.
— Możemy tylko to jedno: udać się do wojsk rosyjskich i zagrzać je do kampanji rewanżu.
Odeszli śpiesznie — a w godzinę potem kopyta ich koni tętniały na szlaku do Irkucka.
Tymczasem Strogow stał wyprostowany przed Emirem. Na Ogarewa nie patrzył, pełen dlań wzgaruy. Oczekiwał śmierci, lecz Emir próżno wyglądał w utkwiowych weń oczach skazańca iskierki przestrachu. Dostojni widzowie zostali na miejscach. Upajali się zgóry największą atrakcją tego wieczora.
Emir rzekł:
— Przyszedłeś patrzeć, szpiegu rosyjski. Przed chwilą oczy twoje po raz ostatni patrzały.
Więc nie śmierć... Ale coś sroższego od śmierci!... Groziła mu ślepota.
Jednak nie drgnął na wyrok przeznaczonej mu męki. Tylko oczy rozwarł szeroko, jakby całe swe życie chciał ześrodkować w ostatniem spojrzeniu. Błagać tych ludzi okrutnych?... — gdyby to nie było bezużytecznem, było jego niegodnem. Pomyślał tylko o niedopełnionej swojej misji, o matce, o Nadi, któ-