Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Syn Marty jest tu, w obozie.
— Jeniec?
— Jeniec.
— Widziałaś go?
— Nie. Ale widziałam gest matki.
— Jest–żeś pewna? Rozumiesz wagę tego?! On ma list Cara do Wielkiego księcia — tak niezbędny mi.
— Jestem pewna.
— Ale w obozie są tysiące jeńców. Jakże go poznasz?
— Ja nie poznam... Ale — matka.
— Nie powie!
— Trzeba, aby przemówiła!
— Rozumiem cię! Jutro przemówi:
Wyciągnął ku niej rękę. Ucałowała ją niewolniczo.
Księżyc zaszedł. Korzystając z mroku Sangarra wślizgnęła się między jeńców. Legła wpobliżu obu niewiast — nasłuchiwała. Nie spały. Były zbyt wzruszone. Nadja — szczęsną myślą, że Michał żyje. Marta — niejasnem przeczuciem możliwych nieszczęść z powodu tego spotkania. Rozsądny instynkt wstrzymywał je od rozmowy. Sangarze nie udało się słyszeć nic korzystnego.
Nazajutrz, 16 sierpnia, fanfary zbudziły obóz o świcie. Żołnierze zwyczajem swoim chwycili za broń. Iwan Ogarew wjechał konno na czele oficerów tatarskich w środek obozowiska, Michał Strogow, ukryty za plecami innych jeńców, zobaczył jego twarz. Leżał na niej jakiś cień ponury. Była dzikszą, gniewniejszą, niż wówczas, gdy ją widział po raz pierwszy. Serce Strogowa ścisnęło się złem przeczuciem.
Ogarew zsiadł z konia i zajął miejsce w centrze obozu śród dostojników tatarskich. Przecisnęła się doń Sangarra i szepnęła mu: „Nic nowego, Iwa-