Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy dowodził nią Emir?
— Emir, ponieważ wody rzek są czerwone.
— Czy Feofar–Chan wszedł do Tomska?
— Jest już tam.
— Czy Tatarzy zawładnęli już Koływania?
— Nie, ponieważ Koływań jeszcze nie płonie.
— Dziękuję ci, przyjacielu! Czy mogę coś uczynić dla ciebie i twoich?
— Nic.
— Dowidzenia.
— Żegnaj!
Strogow rzucił na kolana nieszczęśliwej kobiecie 25 rubli, za które nie miała siły podziękować.
Widział teraz tylko jedno. Należało ominąć za wszelką cenę Tomsk, choćby wypadało nałożyć drogi, obrać dłuższą i trudniejszą, uskoczywszy w bok od Koływani i kierując się wzdłuż lewego brzegu szerokiej Obi, w nadziei znalezienia środków przeprawy. Ale czy hordy tatarskie nie zalały już całej guberni?
I znowu skakał stepem, wsłuchując się w tętnienie kopyt swego konia, któremu nadał bieg umiarkowawszy i pieściwemi słowami wzbudzał w znużonym nową ochotę.
Nastała noc przewiewna po dniu gorącym. Od pewnego czasu do uszu Strogowa dochodził jakiś jednostajny szum i pobrzęk. Zsiadł z konia, przyłożył ucho do ziemi wzdłuż samego szlaku. Nie było wątpliwości.
„Zbliżają się jacyś kawalerzyści. Jadą prędko, bo dudnienie się wzmaga. Będą tu za dziesięć minut. Mój koń ich nie wyścignie. Jeżeli to Rosjanie, połączę się z nimi. Jeżeli Tatarzy...?!“
Rozsądek nakazywał szukać zawczasu schronienia. Ale jak ukryć się w szczerym stepie? Zryją go na wszystkie strony! Nie było jednak wyboru. W roz-