Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Naraz Strogow zatrzymał się i wtulił w zagłębienie jakiejś ściany.
— Co się stało? — spytał chłop.
Gestem palca na ustach Strogow nakazał mu milczenie.
Ulicą przechodził oddział kawalerji z oficerem na czele. Oficer wydawał wrzaskliwie jakieś rozkazy. Dwudziestu jeźdźców, stanowiących oddział, pognało lancami rozpędzając, strwożonych przechodniów po drodze. Kiedy zniknęli, Strogow wyszedł z ukrycia. Był blady śmiertelnie z gniewu:
— Kto to był... ten oficer? — zapytał.
— Iwan Ogarew! — odparł chłop stłumionym głosem.
— On! — krzyknął Strogow nie panując nad sobą.
Poznał tego, który znieważył go w Iszymie. A wraz natężeniem wyobraźni odkrył w nim teraz rysy, przypominające starego cygana ze statku „Kaukaz“.
Strogow nie mylił się. Te dwie osoby były jedną. Ogarew potrafił wymknąć się z Rosji europejskiej, wmieszawszy się do bandy cyganów Sangarry, będącej na żołdzie chana i oddającej szpiegowskie usługi dziełu najazdu i buntu. Gdyby nie owe trzy dni musowego odpoczynku, Strogow byłby go wyprzedził, a — kto wie — może tym sposobem nie doszłoby do wielu katastrof. O, gdybyż wówczas w Iszymie nie wydarł mu gwałtem koni!
Należało bądź co bądź ominąć spotkania z nim obecnie — aż do godziny ostatecznych porachunków. O wynajęciu karetki nie mogło być mowy. Trzeba było wymknąć się cichaczem z miasta konno. Ale na cóż mu był pojazd teraz, kiedy był samotny?!.. Dzielny jeździec mógł powierzyć swe losy ścigłemu rumakowi, nabytemu na poczcie za drogą cenę. Wypada-