Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najazdu. Mówiono o wymarszu kozaków przeciw Tatarom, ale dodawano: „są jeszcze daleko...“
I znowu dwa tarantasy biegły przez olbrzymi step Syberyjski, nakryty kloszem nieba... Droga odznaczała się tu tylko szeregami słupów telegraficznych, których druty już jakieś ręce porwały, i białawą wstęgą kurzu, którą konie podnosiły przed sobą i koła pozostawiały za sobą.
24 lipca zbliżano się do Iszymu.
Nagle Strogow zauważył, że sunie przed nimi pędem zakurzona kareta pocztowa. Znalazła się na jego szlaku — na torze, wiodącym do Irkucka — niespodziewanie wjechawszy nań z jakiejś zagubionej ścieżki stepowej, znanej tylko tubylcom. Jedyną myślą Strogowa było prześcignąć karetkę. Rozumiał doskonale, że w Iszymie trudno będzie o świeże konie, i przy przeprzęgu może natrafić na niebezpieczną dla pośpiechu swej misji konkurencję.
Obu jamszczykom rzucono obietnice sutych napiwków i dwa tarantasy pomknęły, jak strzała. Kiedy Strogow mijał karetkę, jakiś głos mocny, widocznie nawykły do rozkazywania, krzyknął z jej wnętrza — twarzy widać nie było:
„Zatrzymać się!“
Lecz nie zatrzymano się. Zmęczone konie przy karetce, które widać zrobiły długą podróż przez step bez wytchnienia — napróżno zdwoiły galop. Strogow, Nadja i dwaj korespondenci przybyli do Iszymu pierwsi. Karetka pozostała w tyle w obłokach kurzawy.
Okazało się, jak przewidział Strogow, że naczelnik poczty rozporządzał tylko trójką wypoczętych koni, mogących zaraz puścić się w podróż. Wynajął je. W dziesięć minut potem stały w zaprzęgu. Strogow jął żegnać się z korespodentami, którzy w Iszymie zamierzali zatrzymać się na czas dłuższy.