Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która w skrzących blaskach słońca rozwijała się przed nimi w chwili, kiedy statek wstępować jął w górę świetlistych fal Kamy. Ale oczy Nadzi nie rozpromieniły się. Z troską wbijały się w horyzont, jakoby sięgając do odległego celu.
— Jak daleko jesteśmy od Moskwy?
— 900 wiorst! — odparł.
— 900 na 7000! — westchnęła.
Skłonił ją, aby zjadła śniadanie. Ale ponieważ odmówiła przekąsek, kawioru, śledzi i zaostrzających na północy apetyt wódek — poświęcając się, spożył z nią razem tylko „kulebiakę“, zapijając ją herbatą.
Szybko nasyciwszy się, bez żadnych wstępów, przyciszonym głosem, aby on tylko sam słyszał, oświadczyła Nadja towarzyszowi:
— „Bracie! jestem córką wysianego na osiedlenie. Nazywam się Nadjeżda Fedor. Moja matka zmarła w Rydze przed miesiącem. Ja udaję się do Irkucka, aby podzielić wygnanie ojcowskie“
— Będę rad doprowadzić Nadję Fedor zdrową do jej ojca.
— Dziękuję! Gdyby nie ty, umarłabym samotna w Nowogrodzie.
— Jakże ważyłaś się udać na Syberję w czasie tak burzliwym?
— To był mój obowiązek. Zresztą dowiedziałam się o wybuchu zamieszek już po wyjeździe z Rygi, dopiero w Moskwie.
— Jednak... nie zawróciłaś!
Opowiedziała mu z niezmierną prostotą, nie podkześlając uczuć, podając krótko niemal same fakty, ale tem nie mniej wzruszając słuchającego — smutną historją swego życia.
Pewnego dnia szczęście jej rodziny zostało zburzone. Ustaloną została łączność jej ojca — szanow-